Morrowind RPG

Hardcor

-Ehh, ale warunki , ale czego lepszego można się spodziewać za jedną sztukę złota.
Zdejmuje koszulę, i robię z niej posłanie dla psa, sam wycięczony rzucam się na łożko, z zamiarem zaśnięcia i obudzenia się jutrzejszego ranka.

Gimli

Śpisz... odpoczynek dobrze ci zrobił, budzisz się wypoczęty następnego dnia...

Hardcor

Wstaje w dobrym nastroju uśmiecham się do psa i zaczynam się ubierać. Jestem strasznid głodny, ale zorientowałem się, że moja sakwa jest pusta.
-Może uda się pokdraść, jakieś śniadanie karczmażowi ?
Wychodzę z pokoju i powili wdrapuje się po schodach, żeby mnie nikt nie usłyszał.
-Vengar tylko cicho..

Gimli

Wchodzisz na parter. Jest mało ludzi, karczmarz siedzi przy ladzie i liczy monety.

Hardcor

Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu czegoś do jedzenia i ostrym spojrzenieim uciszam psa.

Gimli

Tak, ludzie jedzą posiłki.

Hardcor

//Chodziło mi bardziej o jakies jabłko leżące na rogu stołu ;d.

Widząc, że nie udaje mi się nic podwędzić podchodzę do karzczmarza i bez słowa kłade klucz na lade, lekko się uśmiechając.
- Vengar idziemy - rzucam do psa, wychodzę na zewnatrz i kieruje sie w strone, bramy miasta.

Gimli

Widzisz sporą gromadę wojowników, łuczników, magów. Wszyscy jakby na coś czekali.

Hardcor

Podchodzę do jednego z wojowników i wysuwam rękę w jego stronę.
-Witaj, mógłbyś mi wskazać kto tu dowodzi ?

Gimli

- Ten o - mówi ci jeden z nich.
Widzisz sporego dunmera, odzianego w ciężki stalowy pancerz.

Hardcor

Podchodzę do wskazanego dowódcy.
- Witaj, w siedzibie rodu zlecono mi abym się do was przyłączył, kiedy wyruszamy ?

Gimli

- Już za chwilę - odpowiedział ci posępnym tonem.
Zobaczyłeś, że na plac wjeżdza wóz załadowany jakimiś rzeczami.

Hardcor

-Co to za wóz ? - zapytałem dowódcy z ciekawością

Gimli

- Ach tak, nareszcie. Idź do niego, przyda ci się jakiś eliksir życia.

Hardcor

Podchodzę do wozu, i rozglądam się dookoła, w poszukiwaniu osoby, która mogła by mi wskazać eliksir.